Autor |
Wiadomość |
<
FF, czyli radosna twórczość własna
~
Anioł Ciemności Roz.1-2 akt.26.01 [NZ]
|
|
Wysłany:
Śro 19:59, 26 Sty 2011
|
|
|
Dołączył: 26 Sty 2011
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
|
Hej. Postanowiłam opublikować opowiadanie. Zainspirował mnie jeden z rozdział w książce ,, Księga imion", postanowiłam go rozwinąć nawiązując do sagi. Wszyscy są ludźmi, są podobni trochę z charakterów. Więcej dowiecie się w opowiadaniu.
Streszczenie: Bella pracuje w szpitalu, tam poznaje miłość swojego życia, nawiązuje przyjaźnie. Jednak nic nie trwa wiecznie. Przez pomyłkę , jedną małą pomyłkę będzie musiała stracić wszystko. Musi ukrywać coś w tajemnicy...
Witam w ff: Anioł Ciemności
~~ *PROLOG*~~
Czy spotkało was kiedyś wielkie szczęście, które potem musieliście stracić?
Tak było ze mną. Przez jeden telefon musiałam zrezygnować z miłości, przyjaźni, planów i marzeń aby ocalić moich bliskich. Wiedziałam, co mnie teraz czeka. Jadąc taksówką na ustalone miejsce, pożegnałam się z tą przesyconą zielenią, która gęsto oblepiała Forks. Próbowałam zapamiętać to, co najważniejsze. Gdy dotarłam na spotkanie nie czułam nic prócz płynącej w krwi adrenaliny. Nagle coś uderzyło mnie w głowę. Wokół zapanował zmrok.
~~*Rozdział 1*~~
Za oknem powoli zachodziło słońce. Swoimi nogi na długiej, pikowanej kanapie w kolorze czerwonego wina (czy jakie tam chcesz porównanie) i spoglądałam w widoki widoczne z okna na dziesiątym piętrze szpitala w Forks. Co za okropnie męczący dzień, – pomyślałam. Jeszcze nigdy nie było takiego tłumu, jak dzisiaj. Przeprowadzono 12 operacji. Autobus wiozący uczniów, uderzył w ścianę szkoły. Dlaczego - nie wiadomo ? Na szczęście nie było wtedy lekcji.Dwanaście operacji - każda z nich inna. To dobrze, że za chwilę będę mogła wrócić do domu, założyć kapcie w kształcie żaby Kermita i obejrzeć dobry film. Sięgnęłam po nektarynkę, która leżała na stoliku obok kanapy, w kieszeni moich spodni odezwał się mój beeper, wzywający mnie na ostry dyżur. Cholera! Ubrałam kitel i przypięłam do niego identyfikator po czym sprintem pobiegłam do windy. To na pewno coś poważnego. Rano nie miałam nikogo do pomocy, a teraz jest przecież i Carlisle i Esme. Wypadając z windy szybkim krokiem weszłam na salę. Przy trzech łóżkach pracowały aż trzy zespoły ratunkowe. Na dwóch łóżkach leżały dziewczyny w moim wieku. Na trzecim łóżku znajdowało się dziecko, które płakało i krzyczało głośno.
- Co my tu mamy? – zapytałam strzelając zdrętwiałymi palcami. Odpowiedzi udzieliła mi Esme.
- Wypadek z udziałem motocyklu.. W pewnym momencie blondynka straciła panowanie nad kierownicą i zjechała na chodnik potrącając 10-letniego chłopca.
- Niedobrze. Co im jest?
- Chłopiec ma złamaną nogę i rękę. Blondynka jest nieprzytomna i zwichniętą nogę. Z uszu cieknie jej krew i ma bardzo dużo ran na czole. Sądzę, że ma wstrząs mózgu. A ta brunetka ma obrażenia wewnętrzne i liczne rany na całym ciele, no i złamania. Ciężko z nią – odpowiedziała ciężko wzdychając i wołana przez Carlisle’a- jej męża- podbiegła do blondynki aby zabrać ją na tomografie. Podeszłam do łóżka na którym leżała nieruchomo druga z dziewczyn.
Chirurg będący teraz na dyżurze - Ron Bagett - wkładał właśnie rurkę intubacyjną do jej gardła.
- Ostrożnie – uprzedziłam go. – Ściągnij tutaj natychmiast przenośny aparat rentgenowski – oznajmiłam spoglądając na monitor. Tętno 75, ciśnienie 85 na 60. Jest źle. Jest bardzo źle.
- Biedna dziewczyna, przez głupotę nie wiadomo czy z tego wyjdzie – oznajmił stojący za moimi plecami Carlisle. Jego blond włosy poprzyklejały się do spoconego czoła. Nie tylko mnie ten dzień dał popalić. No cóż, taka jest praca chirurga.
- Ładna dziewczyna. Jak się nazywa?
- - Alice, Alice Brandon. A to jej siostra Rosalie.
Przyjrzałam się ciału dziewczyny. Ostrożnie, nie chcąc jej zaszkodzić jeszcze bardziej, podciągnęłam jej koszulkę. Miała pociętą prawie całą klatkę piersiową i wszędzie mnóstwo siniaków. Na skórze były ciemne sińce w miejscach gdzie kości były stłuczone. Nie mogłam na to nie zareagować. Skrzywiłam się i oznajmiłam:
- Ma zgniecioną klatkę piersiową, złamany obojczyk i chyba uszkodzone płuco.
Ponownie zerknęłam na monitor podczas gdy Carlisle przyglądał się dziewczynie. Tętno i ciśnienie dziewczyny spadało jak woda górskiego potoku. Cholera.
- Carlisle! Tracimy ją! – podniosłam głos.
- Musimy ją reanimować! Esme, defibrylator!!!
Kobieta przyłożyła elektrody do piersi Alice.
- Uwaga!!! –zawołała i włączyła urządzenie. Nic to nie dało, więc kazałam ponowić próbę. Nie wiem dlaczego, ale coś kazało mi ją uratować. Musiałam to zrobić. Była młoda i piękna. Musiała żyć. Pochyliłam się nad nią i krzyknęłam:
- Alice!!! Słyszysz mnie!!! Wracaj!!! Teraz, proszę!!!
Zerknęłam na monitor. ZJeszcze chwila i na wykresie elektrokardiografu pojawi się ciągła linia prosta. Szlag by to trafił!!
- Esme, jeszcze raz, zwiększ moc!!!- zawołałam.
Przez ciało dziewczyny ponownie przebiegł prąd wymuszając wznowienie pracy serca. Spojrzałam po raz kolejny na ekran .
- Udało się!!! - krzyczałam. – Jej serce zaczęło ponownie pracować!!
~~* Rozdział 2*~~
Sześć dni później.
Wybiegłam z domu, jakby coś się paliło. To ja się cała gotowałam. Zżerałam mnie ciekawość. ,, Czy Alice się już obudziła? Jeśli tak to jak się czuje? Po tym jak wydarłam ją ze szpon śmierci chciałam, a raczej musiałam ją chronić. Gdy przez wszystkie te dni patrzyłam na jej spokojną, śpiącą twarzyczkę i na dziewczynę, która nie zdawała sobie sprawy z sytuacji, w jakiej się znalazła poczułam silną chęć wzięcia ją pod jakoś kopułę…
RETROSPEKCJA:
Dwa dni po wypadku, ze śpiączki wzbudziła się jej blond siostra. Z karty informacyjne wyczytałam, że to Rosalie Lilian – a jakby inaczej. Wpatrywała się we mnie zza spada i zdezorientowana.
- Witaj wśród żywych Rosalie. Jestem doktor Isabella Swan. Będę się wami zajmowała dopóki nie wydobrzejecie. – Odpowiedziałam. Dziewczyna nieśmiało uśmiechnęła się do mnie i podała dłoń. Ostrożnie ujęłam ją i odwzajemniłam uśmiech. Mimo tych okropnych, szpitalnych ubrań była najpiękniejszą dziewczyną na oddziale. Baaa, chyba nawet w całym szpitalu. Powoli i w miarę spokojnie starałam się jej wytłumaczyć co jej dolega i co się stało z jej siostrą. Gdy wymieniałam jej imię, Rosalie zacisnęła pięści na swoich jedwabnych włosach i trysnęła fontanna łez. Odruchowo usiadłam obok niej na łóżku i przycisnęłam ją do swojej piersi, zaczęłam kołysać się to w tył, to w przód starając się uspokoić Rose. Po jakiś 15 minutach już opanowana siedziała naprzeciw mnie i pytała o wszystko. Na początku pytania dotyczyły pobytu w szpitalu oraz jej siostry, ale po pewnym czasie jej pytania stały się bardziej prywatne. Było ich tysiące i mimo, że dopiero co ją poznałam, z wielką przyjemnością udzielałam odpowiedzi. Sama też zadałam jej parę. Dowiedziałam się, że tak jak ja lubi czytać książki. Obiecałam jej, że następnym razem przyniosę jej coś z mojej prywatnej biblioteczki. Zdziwiło mnie tylko jedno. Gdy mówiła mnie o swoich zainteresowaniach, powiedziała, że interesuje się mechaniką i dłubaniem w autach. Jak tka ładna dziewczyna może interesować się samochodami? Moje zdziwienie strasznie ją rozbawiło. Śmiała się na całego. Polubiłam ją, nawet bardzo. Jednak nie czułam się z nią tak jak z jej siostrą …
KONIEC RETROSPEKCJI:
Tak jak obiecałam, wzięłam kilka moich ulubionych książek dla Rosalie. Mam nadzieje, że dziewczyna lubi powieści love-story, które ja wręcz uwielbiam. Zdyszana i cała mokra od deszczu weszłam na dyżurkę. Tak przebrałam się bardzo szybko w uniform, po czym wyszłam, a raczej wyleciałam do sali , w której znajdywały się dziewczyny. Bez pukania weszłam do pokoju. Na lewo od drzwi leżała Alice. Była ciągle nieprzytomna. Nie mogąc się opanować pogłaskałam ją czule po czole.
- Doktor Isabello, ile to jeszcze potrawa? To znaczy … ile jeszcze będzie tak spała ? – zapytała Rosalie, przypominając mi o swoim istnieniu. Pozostawiając jej siostrę, przysiadłam na brzegu łóżka blondynki. Na szafce szpitalnej położyłam jej ,, Wichrowe Wzgórza” i ,, Rozważną i Romantyczną”, na co odpowiedziała uśmiechem.
- Powinna się ocknąć lada dzień. – Odpowiedziałam, po czym zapytałam:
- Powiadomiłyście kogoś z bliskich o wypadku? Bo jeśli nie,to…
- Dzwoniłam do mojego chłopaka. Będzie tutaj za 5 minut, doktorze Isabello. – Przerwała mi.
-Mów mi Bella – oznajmiłam, uśmiechając się do niej. Po chwili usłyszałyśmy donośne pukanie. Nie ma to jak punktualność. Do pokoju wszedł chłopak. ,, Gdzieś go już widziałam.”- pomyślałam. Gdy wpatrywałam się w niego, jak pochylił się nad Rose, aby pocałować ją w czoło doznałam olśnienia. Nie mogąc się opanować poklepałam go po ramieniu i szczerząc się do niego, jak psychicznie chora, krzyknęłam:
- Emmett Cullen ! Ale numer!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pon 2:37, 24 Mar 2014
|
|
|
Dołączył: 02 Lut 2014
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4
|
|
nawet ciekawe bede przygladac sie twojemu profilowi z nadzieja na nowe rozdziały opowiadania
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa) |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|