Autor |
Wiadomość |
<
Archiwum
~
Ja zaczynam...ty kończysz
|
|
Wysłany:
Czw 12:11, 27 Sie 2009
|
|
|
Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2124
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: z domu Jackson'a.
|
|
a nawet sami woźni zostali wystrzeliwani z armat.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Sob 16:16, 29 Sie 2009
|
|
|
Dołączył: 01 Lip 2009
Posty: 2104
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Gniezno.
|
|
W między czasie nasza ofiara zdążyła uciec do Radomia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Sob 21:02, 29 Sie 2009
|
|
|
Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2124
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: z domu Jackson'a.
|
|
W Radomiu Janek zaczął w końcu żyć normalnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pon 20:19, 31 Sie 2009
|
|
|
Dołączył: 01 Lip 2009
Posty: 2104
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Gniezno.
|
|
i zajadać tradycyjne zupki chińskie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pon 20:33, 31 Sie 2009
|
|
|
Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 943
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: LA. < 3
|
|
Niestety zupki chyba były przeterminowane, bo...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Pon 20:52, 31 Sie 2009
|
|
|
Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2124
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: z domu Jackson'a.
|
|
bo Janek całe dnie przesiadywał w łazience.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Wto 12:48, 01 Wrz 2009
|
|
|
Dołączył: 01 Lip 2009
Posty: 2104
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Gniezno.
|
|
Wybawieniem dla niego była pani Goździkowa która przyniosła zaufany Stoperan.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Wysłany:
Wto 16:58, 01 Wrz 2009
|
|
|
Dołączył: 17 Maj 2009
Posty: 1427
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: Kraina Nigdzie
|
|
Niestety Janek miał uczulenie na któryś składnik stoperanu i zmarł w mękach, samotnie, siedząc na toalecie.
Na pogrzebie pojawili się wszyscy, i Vivi, i Jack, i pchły, i sponsorzy, i woźni, i wszystkie inne postacie, które pojawiły się w tej opowieści.
THE END
Całość:
Pewnego dnia szła sobie Vivi na maliny mrucząc pod nosem skoczną piosenkę. Idąc nie zauważyła pobliskiego dębu.
Było to drzewo imponujących rozmiarów, liczące sobie dobrych kilkadziesiąt lat (jeśli nie więcej). Ale ona zapomniała okularów z domu i na nie wpadła. Odbiła się od niego i upadła w pobliskie krzaki jeżyn. W jeżynach siedział zając, który popijał rum.
Zaskoczona Vivi spojrzała na niego zupełnie wybita z tropu, po czym za plecami usłyszała czyjeś kroki, był to Jack Sparrow, który zapewne został zwabiony zapachem rumu. Zając cicho czknął i podzielił sie z Jackiem napojem.
Vivi w końcu wstała, a Jack odszedł w stronę pobliskiego jeziora. Obydwoje zaczęli skakać na skakance, która tak naprawdę, była tylko wymysłem ich chorej wyobrazni. Oboje poszli do sklepu po magiczny napój, który kolorem przypominał sok z jagód. Lecz okazało się, że to jakiś jabol z dolnej półki, więc go wylali, ponieważ nie kusil zapachem, ale butelkę wykorzystali. Wrzucili ją do jeziora z kartką w środku. A na niej było napisane: "Ta butelka jest zaklęta.Kto jej dotchnie zamieni się w różową, pulchniutką świnkę".
Butelkę znalazła mała świnka, ale że nie mogła zamienić się w pulchniuką świnkę, bo już nią była, więc wyrósł jej drugi ogonek, co przyprawiło ją o pierwszy w życiu atak histerii. Owy atak histerii obserwował mały krasnoludek z zieloną brodą, który złapał świnkę za ogonek i wyrzucił w furii w krzaki. Potem zaklaskał dwa razy w ręce, a przed nim pojawiła się mała wróżka.
Do nogi miała przyczepioną wielka, czerwoną puszkę sosu pomidorowego z podobizna Violetty Willas. A w reku trzymala mielonego szczura, który mimo całkowitego przemielenia starał się ruszyć jakąkolwiek częścią ciała. Uwagę zwracała jego przemielona nerka, która bardzo usilnie starała się zatańczyc salsę.
W tejże chwili zza krzaków wybiegł Jack Sparow, który głośno wrzeszczał:
- Włączcie salsę! Włączcie salsę!
A po chwili zza krzaków wybiegł krasnoludek z zieloną brodę w ręku trzymając radio. Z radia leciala piosenka: 'majteczki w kropeczki', więc Jack wyjął czarny marker spod swojej czapy i lekko sie gimnastykując zaczął malować kropeczki na swoich majtkach. Zamiast kropek wyszły mu krzyżyki, co bardzo zbulwersowało krasnoludka, który natychmiast wyłączył radio.
Niestety, radio było magiczne i zamiast sie wyłączyć grało jeszcze więcej disco polo. Jack zdenerwowany wyrzucił radio przez okno. Nagle zdał sobie sprawę,że to radio jego teściowej. Postanowił więc rzucić się przez okno za radiem, by je uratować. Niestety radio rozbiło się na miliony kawałeczków ponieważ było zrobione z 'gilów' ów teściowej. Ku uciesze Jacka dało się to wszystko posklejać ośmiorniczką. Na szczęście.
Niestety, sklejanie osmiorniczką nie było dobrym pomysłem, ponieważ ośmiorniczka nie dała rady 20 raz skleić radio. Zrezygnowany Jack postanowił więc udać się do Biedronki, gdzie znalazł 20 kg dżemu za 1,99zł. Otworzył słoik dżemu i zaczął jeść go na środku sklepu. Jednak na nic się zdał jego urok osobisty, kiedy to sprzedawczyni podeszła do niego i zaczęła z grubej rury ochrzaniać.
Zmieszany Sparrow postanowił przebłagać jakoś sprzedawczynie by odpuściła mu ten niewinny wybryk. Jednak ta była kiedyś babcią klozetową i nie chciała mu tego darować. Zdenerwowana sprzedawczyni w końcu zamilkła, po czym wyciągnęła z kieszeni telefon i wystukała numer na policję. Jack zaczął lizać jej buty i po chwili odgryzł jej kawałek jednego buta, bo nie najadł się dżemem. Sprzedawczyni zaczeła krzyczeć jak opętana. Wszyscy patrzyli na nią jak na wariatkę i pomyśleli,że to ona zjadła ten dżem.
Wtem do sklepu weszło trzech uzbrojonych policjantów, którzy byli ubrani w stroje teletubisiów. Jeden z nich miała pistolet wodny, w którym był skisły kisiel o miętowym smaku. Zaczął strzelać tą mazią w ludzi, którzy znajdowali się w sklepie.
Zdezorientowani ludzie myśleli,że rozpętała się wojna na jedzenie więc zaczeli rzucać w siebie puszkami z szynką Tyrolską. Ale także dziwnymi przedmiotami, coś o wyglądzie sera.
W pewnym momencie coś zatrzęsło całą Biedronką. To szła Godzilla! Była bardzo głodna bo nigdzie nie natrafiła na 7day'sa. I zjadła jednego z policjantów, lecz był on okropny w smaku i wypluła go na stoisko z warzywami.
Zdziwiony sprzedawca zadzwonił po pogotowie, które przyjechało po 15 minutach w jakimś różowym trabancie bez dachu. Z niego wysiedli dwaj mężczyźni. Każdy z nich miał na sobie krótką spódniczkę w groszki oraz top z Hello Kitty, a w samochodowych głośnikach brzmiała piosenka ' Chlop z Mazur', do której zaczęli tańczyć break dance w zwiewnych strojach operowych.
Później zainteresowali się rannym. Tym rannym okazał się Jack, bo leciała mu krew z nosa i miał złamaną nogę. Ta noga jak na pirata przystało była tylko drewnianym kołkiem. Następnie zabrali go do szpitala. Ku zdziwieniu wszystkich Jack został natychmiast wypisany z powodu nieumytych włosów. We włosach także czaiły się wszy, które tańczyły 'dziadka do orzechów' Czajkowskiego. Było ich aż 100 tys. Każda miała na sobie mini kabaretki oraz sukienki z falbanami w kolorze złocistego ogórka.
Później wszystkie uciekły bo dowiedziały się o wyprzedaży, ktora odbyła się w pobliskim lumpeksie. Wyprzedaż była tylko na gacie i skarpetki, a nie ma bluzki, co je bardzo zawiodło, ale kochane i utalentowane wszy pirata wpadly na fenomenalny pomysł by z tych gaci uszyc bluzki. Sprzedawały z dużym zyskiem, z czego bardzo się cieszyły.
Aż pewnego dnia bluzki nie sprzedawały się tak dobrze. To był potężny cios dla Wszy Pirata. Pomyślały zatem "to właśnie to jest tez kryzys!, zwijamy interes, teraz będziemy sprzedawać kamizelki ratunkowe!".
Aby spełnić swoją nową wizję wszy zaczęły szukac sponsorów, ponieważ jak wiadomo ratownictwo musi być dobrej jakości, a dobra jakość to duże pieniądze. Pod koniec maja znalazły 2 sponsorów, którzy nie mieli za dużo pieniędzy, ale jak się złożyli, to wyszło całkiem sporo.
Sprzedali dom, samochód a nawet własną rodzinę myśląc, że taki interes wyjdzie im na dobre. Ale niestety po miesiącu musieli wziąć nowy kredyt hipotetyczny. Jako że trzeba coś w zamian za ten kredyt, to oni dali w zastaw całe wesołe miasteczko wuja Ździsia. Niestety, wuj Ździś nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy. Wykręcił numer do sponsorów, a kiedy tylko odebrali zaczął na nich wrzeszczeć i rzucać telefonem o ścianę.
Przez wybuch wściekłości wujka Ździsa, obaj sponsorzy stracili słuch. Ale jednak poszli do laryngologa, który kazał kupić im aparaty słuchowe. Jednak aparaty słuchowe, nie były rozwiązaniem wszystkich problemów.
Problemów było znacznie więcej, z każdym dniem ich ilość przekraczała normę. Tej feralnej nocy ilość problemów sponsorów przekroczyła wszystkie możliwe normy.Panowie od ich nadmiaru najzwyczajniej ześwirowali więc ich sąsiedzi zadzwonili po pomoc.
Niezwykle szybko, przyjechała karetka i zabrała sponsorów do szpitala gdzie oczywiście strajkowali woźni. Woźni ubrani byli w stare ciuchy, które ukradli z koszów na ubrania dla Caritas'u. Pewnego razu, los zrobił im niespodziankę i ktoś nakrył ich na kradzieży ubrań w sklepie motoryzacyjnym. Świadek zadzwonił szybko po policję, ale nikt nie odbierał więc użył swojego różowego paralizatora. Okazało się że baterie się wyczerpały i został sam , zupełnie bezbronny.
Woźni szybko zaatakowali świadka, zawiązali go na drewnianym palu i zaczęli śpiewać : "szakalaka.". Nie wiedzieli jednak o tym, że w kieszeni miał nieużywany dotychczas depilator. Depilator nagle się włączył. I wygolił całą linę.
Janek (bo tak miał na imię świadek) spadł prosto z pala do gnoju. Woźni widząc,że Janek stał się ''lepki'' obsyali go pierzem. Mieli niezły ubaw widząc Janka tarzającego się w pierzu. Nagle obok śmiejących się woźnych pojawiła się ich królowa Miranda,która włączyła ''kaczuchy'' i zaczęła tańczyć. Woźni przyłączyli się do tańca i powiesili Janka nad ogniskiem bo myśleli że to kura. Okazało się że kaczuchy były tylko wstępem do dyskoteki a'la disco relax. Niektórzy woźni nadal obracali Janka nad ogniskiem. Zauważyli,że jego udka są już gotowe do jedzenia więc zaczęli zdejmować go z nad ogniska. Wszyscy pozakładali różowe i niebieskie śliniaki i zaczęli zabierać się do jedzenia, na szczęście pokłócili się o lepsze kawałki z Janka. Więc jak łatwo się domyślić,wybuchła wojna domowa. Talerze i sprzęty kuchenne poszły w ruch a nawet sami woźni zostali wystrzeliwani z armat. W między czasie nasza ofiara zdążyła uciec do Radomia. W Radomiu Janek zaczął w końcu żyć normalnie i zajadać tradycyjne zupki chińskie. Niestety zupki chyba były przeterminowane, bo Janek całe dnie przesiadywał w łazience. Wybawieniem dla niego była pani Goździkowa która przyniosła zaufany Stoperan.
Niestety Janek miał uczulenie na któryś składnik stoperanu i zmarł w mękach, samotnie, siedząc na toalecie.
Na pogrzebie pojawili się wszyscy, i Vivi, i Jack, i pchły, i sponsorzy, i woźni, i wszystkie inne postacie, które pojawiły się w tej opowieści.
THE END
Gra zakonczona. Temat zamykam, historię można podziwiać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa) |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|